czwartek, 19 lutego 2009

Koń by się uśmiał


Mam problemy z bośniackim poczuciem humoru. I nie mam tu na myśli dowcipów, które jak dla mnie są bardzo podobne do polskich. Może nie o sam humor tu chodzi, ale o zjawisko, które szczerze mówiąc potrafi doprowadzić mnie prawie że do łez.

ZAJEBAVANJE. Nie da się tego przetłumaczyć jednym słowem, ale mniej więcej chodzi o: strojenie sobie żartów z kogoś, dogryzanie, wyśmiewanie, przygadywanie, robienie ironiczno-sarkastycznych uwag i nie wiem jeszcze jak to cenzuralnie nazwać. Sama należę raczej do osób ironicznych, więc subtelna kpina nie jest mi obca …ale jednak taki rodzaj żartów u nas chyba jest zarezerwowany dla osób które jednak za sobą nie przepadają. Zajebavanje na dzień dobry, przy okazji przypadkowego spotkania, przy pośpiesznej kawie i w innych trywialnych sytuacjach, przez osoby, które darzę sympatią, ale jednak mało znam – jest dziwne. Zajebavanje ze strony najbliższej osoby, w dodatku w towarzystwie też jest trochę… osobliwe. Początkowo myślałam, że po prostu mam do czynienia z takimi egzemplarzami, ale nie. To zjawisko powszechne i nie odnosi się tylko do mnie.

Niemniej jednak nawet z taką świadomością po 10 takim „żarcie” w podobnych okolicznościach zaczynam się w końcu zastanawiać co jest nie tak i czy ten ktoś nie przekracza aby subtelnej granicy. Oczywiście czym bardziej pokazuję, że nie wyczuwam konwencji, tym uciecha żartujących jest większa. No uwierzcie mi, że w niektórych sytuacjach nie jest mi do śmiechu. Warto podkreślić, że w swoich odczuciach jestem kompletnie niezrozumiana, niestety... Nie mam siły się już śmiać, a wręcz przeciwnie, ogarnia mnie lekka złość. Wykluczam tutaj złą wolę tych osób. Taka jest konwencja. Tylko jak się do tego przyzwyczaić? Umiejętność śmiania się z samego siebie jest zapewne bardzo cenna, ale dogryzanie samej sobie to już wyższa szkoła jazdy… Stać na coś takiego chyba tylko „tubylców”. Oczywiście świadoma takiego zjawiska powinnam na to przymknąć oczy i robię to, ale śmiać się nie mogę. No bo to mnie nie śmieszy… i co ja na to poradzę?

To jedno z najbardziej dziwnych jak dla mnie „odkryć kulturowych”. Zastanawiałam się nad tym wielokrotnie i myślę, że sedno jest raczej w granicach tych żartów, a nie w ich treści i sposobie wyrażania. Bośniacki humor jest dosyć agresywny, okraszony przekleństwami i fantazyjnymi porównaniami, ale jest tak bezpośredni, że aż czasami by się chciało wstać i z werbalnego przejść na niewerbalny sposób komunikacji.




Żarty się skończyły!

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Faktycznie. Ja nigdy nie doświadczyłem tego w takim natężeniu i na dłuższą metę, wierzę, że potrafi być uciążliwe. Bośniackie poczucie humoru, to jakieś chyba autodestrukcyjne odczucie. Swoją drogą, kompletnie nieprzekładalny termin, co? Fajnie, że znów blogujesz. Pozdrowienia dla obojga! Maciej F.

kry pisze...

No wlasnie, sprawa ciekawa z tlumaczeniem. Niby jak w jakims języku nie istnieje jakieś słowo to nie znaczy, ze to zjawisko nie istnieje. Ale jednak to jest sygnał.
Poza tym zajebavati może mieć zupełnie pejoratywne znaczenie: oszukać kogoś, wystawić kogoś...najczęściej niezamierzenie, niechcący, ale niekoniecznie.

Ja używam tego słowa nagminnie (przejęłam od K.) i w żadnym kontekście nie znajduje odpowiednika w polskim. Ba, czasami spolszczam to słowo. Jak ktoś zna bhs to dobrze rozumie o co mi chodzi.
Cóż, granice mojego świata są granicami mojego języka ;)

Anonimowy pisze...

A jak jest z innymi obcokrajowcami? Czy mają podobne wrażenie, jak Ty?

kry pisze...

Tak, to by było ciekawe, ale niestety
nie znam żadnych cudzoziemców, którzy mówią w lokalnym języku i są w Bośni przynajmniej parę miesięcy i są otoczeni miejscowymi. Znajomi anglojęzyczni są chyba kiepskimi egzemplarzami, bo bardzo wątpię, żeby Bośniacy 'zajebavali' w obcych językach...
Uf, może to i lepiej, bo po porównaniach jeszcze bym wypadła na przewrażliwioną na swoim punkcie histeryczkę otoczoną wrednymi znajomymi!

Anonimowy pisze...

a czy różnica między zajebavati, zafrkavati/zadirkivati jest tylko stylistyczna? miłosz

Anonimowy pisze...

Z kolei w HR ludzie często mówią "ma nemoj me zajebavat", co odpowiada dokładnie polskiemu "nie rób mnie w ch...", prawda? W takim kontekście to porównywalne, normalne znaczenie. A Ty przecież piszesz o czymś innym. To a propos znaczenia słów i ich nieprzekładalności. Robić w konia?

kry pisze...

-->Miłosz
Tak, różnica jest w natężeniu. Zajabavati to chyba najcięższa wersja. Zafrkavati jakby lżejsza, a z zadirkavati - to bardzo subtelna prowokacja. I w ogóle ja się prawie nie spotykam z tą wersją (ani słowa, a co za tym idzie jego znaczenia ;)

--> Anonim (Milosz?)
No,a "nemoj zajebavat" to oczywiście kolejny przykład na wieloznaczność tego czasownika. W Bośni korzysta się tak samo często jak w Chorwacji. I o tej wieloznaczności pisałam dwa komentarze wyżej.

I tak w robić kogoś w konia czyli w ch... to naprawdę niezłe jaja :)

Anonimowy pisze...

ten drugi anonim to nie ja; a co zrobić zatem z "podjebavati"? trudno się w tym nadmiarze znaczeń odnaleźć; miłosz

Anonimowy pisze...

W Chorwacji dość często spotyka się również powiedzenie "Nemoj me jebat' mogu ti trebat'!" Co chyba jeszcze bardziej dosadnie pokazuje wieloznaczność wspomnianego zajebavanja raczej nieprzetłumaczalnego na nasze. :)

jasper c. pisze...

Możliwa jest również "zajebancja", ale nie jestem pewna, czy to już nie jest kreatywne spolszczenie. No i znaczyć ma co innego. No cóż, post-Jugosłowianie sami o sobie mówią, da narod strasno jako psuje :)

ojciec_wwwirgiliusz pisze...

Jest jeszcze określenie jebati u zdrav mozak. Czy jebać kogoś w zdrowy mózg. Po naszemu robić wodę z mózgu, ale jakże mniejszy ciężar gatunkowy. Pozdrawiam
HR jak CHorwacja