sobota, 4 października 2008

Kilka niekoniecznie ładnych obrazków i garść nowości



Nie będę Wam pokazywać pięknych, pocztówkowych widoczków głównych atrakcji Sarajewa. Po pierwsze nie posiadam aktualnie takich zdjęć (zostały nieopatrznie na starym komputerze), a robić ich ponownie po prostu nie mogę. Nie mam już chyba tego "oka" turystki, która będąc przejazdem w Mieście chce zatrzymać każdy fascynujący ją szczegół. Ten etap bezpowrotnie minął. Ale rozpoczyna się nowy, ciekawszy i pewnie mniej powierzchowny.
A zatem garść widoczków obecnie mi najbliższych. Zapraszam na krótki wirtualny spacer poza utartym szlakiem.

Widok z okna. Zwykłe bloki, nowoczesne wieżowce a w tle mahala na zboczu Hrasnog brda.



Czy to mgła, smog czy coś się pali?




Nie...to się smażą różne pyszności z rusztu, dym wydobywa się z pobliskiej ćevabdžinicy. A wszystko tuż pod moim nosem. Lubię oglądać z balkonu Bośniaków, którzy już od 10 rano jedzą swoje wielkie porcje ociekających tłuszczem, soczystych ćepavapów (takie małe kiełbaski z wołowego mielonego mięsa, najpopularniejszy lokalny specjał) zagryzając je świeżą cebulą i przypieczonym somunem (rodzaj chleba).



I my często w niej jemy. Dobre, dużo i taniej niż w mieście :)

***
Osiedla jak to osiedla. Wszędzie, przynajmniej w tej części Europy, takie same.



Obowiązkowo co kilkaset metrów jest meczet. Osiedlowe meczety rosły po wojnie jak grzyby po deszczu. Przyjacielskie kraje arabskie hojnie rozsypały je w każdym zakątku Miasta. Ich architektura zdecydowanie różni się o tych obiektów, które stoją w starej, zabytkowej części Sarajewa. Z jednej strony mówi się o nich, że są nowoczesne, a z drugiej, że są w arabskim, czyli nie mającym nic wspólnego z bośniackim, stylu. To jeden z nich, całkiem niedaleko naszego bloku, sponsorowany przez Kuwejt.



Dla porównania stary meczet w centrum miasta:



***
Wśród betonu ostały się jeszcze starsze budynki. Małe domki lub kamienice wykończone drewnem. Nadgryzione mocno przez czas, zniszczone przez wojnę mimo wszystko nie opustoszały. Nadają osiedlom "wiejsko-miejski" charakter. A ja to lubię :)





I na zakończenie migawki z niedzielnego spaceru. Pogoda i niedzielny nastrój zrobiły z nas "łowców brzydoty" :)



Miasto zmienia powoli swoje oblicze. Kolejny szklany dom rośnie. Szklane wieżowce wyglądają tutaj jak intruzi.



Sarajewo to miasto pomników, zazwyczaj spornych, kontrowersyjnych i nieakceptowanych przez któryś z zamieszkujących BiH narodów. Wojna na zabytki trwa i jest to temat na oddzielny post. Poniżej pomnik najbardziej absurdalny, który chyba nie dzielil a jedynie śmieszy... Jest poświęcony wspólnocie międzynarodowej i jest w kształcie konserwy z wołową mielonką. Taką jaką w czasie wojny Bośniacy dostawali w ramach pomocy humanitarnej. (Na marginesie - już dawno zauważyłam bośniacką awersję do wszelkich puszek, która wywodzi się właśnie z czasów wojny. W Polsce zapuszkowany tuńczyk czy kukurydza są standardem., tutaj ostatecznoscią Cóż...moje "puszkowe" sałatki nie cieszą się zbytnim powodzeniem... Oprócz tego znane są powszechnie historie, o tym jak Zachód specjalnie w pomocy humanitarnej wysyłał puszki z szynką wieprzową, aby poniżyć tutejszych muzułmanów. Niektórzy są przekonani, że w puszkach wołowiny nie było, inni, że Zachód był na tyle głupi, że wysyłał puszki z napisem Pork ham i nie widział w tym nic dziwnego. Ciężko stwierdzić. Teraz żyjemy w bezpiecznych czasach, bo na każdej "porządnej" bośniackiej wędlinie jest napis "Garantovano bez svinjetine" :)
Ten który siedzi na zdjęciu pod konserwą mówi, że jak na nią patrzy to jeszcze czuje jej okropny smak w ustach.





***

Z innych nowości:

  • W Sarajewie miał się odbyć pierwszy w historii tego miasta Queer Festival, ale został zamknięty już pierwszego dnia z powodu fali agresji, która przetoczyła się przez miasto. Agresorami byli głównie ekstremiści islamscy (wahabici), którzy po raz kolejny sieją religijny terror w Mieście (ponoć znowu zorganizowali patrole "szeriackiej policji", które pięścią strzegą prawych obyczajów).
  • We wtorek był Bajram, wielkie święto muzułmanów z okazji zakończenia miesiąca postu - ramadanu. Był to dzień wolny dla wszystkich. U mnie w pracy ten kto nie pościł przez miesiąc musiał stawić się w biurze już w środę, a ten kto pościł miał dwa dni wolnego. Zgadnijcie w której byłam grupie... ;) Poza tym świąteczna atmosfera trwała cały tydzień i każdego dnia w pracy były balkonowe posiadówki przy kawie i przepysznych słodkościach.
  • Został odwołany długo oczekiwany (przynajmniej przez niektórych) koncert Iggy Popa w Sarajewie. Zaskoczyło mnie to jak szeroko był ten fakt komentowany w mediach i "wśród ludu". Kulturalny skandal. Teraz czekamy na teatralny festiwal MESS oraz muzyczny Jazz Fest.
  • Jutro odbywają się lokalne wybory. Na politycznej scenie pojawiła się świeża polityczna idea, która, wierzę w to mocno, ma szansę coś zmienić w tym kraju. Naša stranka się nazywa. Proszę kciuki trzymać!

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Matko! Jaki obrzydliwy pomnik! Pomijam już problem tego, co było w tych puszkach w czasie wojny, ale postawienie takiego pomnika jest kolejną drwiną. Nie wiem, czy wiesz, że Sahib wyszedł o polsku.Wpadł mi ostatnio w ręce. Pamiętam, że czytałaś to w Zagrzebiu. W kontekście tej lektury pomnik jest jeszcze bardziej obrzydliwy. Pozdrawiam i czekam na kolejne posty!

kry pisze...

Mnie się czasem wydaje, że ten pomnik jest drwiną. Ale Bośniaków w stosunku do Zachodu. To takie zagranie mu na nosie trochę. Pozdro. :)

Anonimowy pisze...

a mnie się podoba, w ogóle jestem zwolennikiem kruszenia idei pomnika jako zbrązowiałej skamienieliny patosu, wątpliwego bohaterstwa, narodowego nadęcia, nietykalnej świętości, w byłej Jugosławii powstają nowe absurdalne monumenty: Samanty Fox w Czaczku, Brusa Lee w Mostarze, Rocky'ego w Wojwodinie, Winnetou w Plitvicach itd. wydaje się to zupełnie niepoważne, ale wedłyg mnie może wpłynąć pozytywnie na elastyczność myślenia i rezygnację z jednogłośnego deklarowania jednej i jedynej prawdy; w Czechach powstał pomnik-fontanna: dwóch kolesi sika do bajorka w kształcie granic Republiki Czeskiej, stojąc w nim do siebie twarzą w twarz, w Polsce, gdzie pojęcie ojczyzny jest zderewniałą świętością byłoby to nie do pomyślenia, już pomnik psa w Krakowie został uznany za niegodny miana pomnika, bo przecież pomnik to brzmi dumnie, Piłsudski, Papież, ę ą Krasicki itd. to tak, ale pies?! kpina! w Tartu widziałem pomnik świni,Estończycy dumni z niego prawie jak my z Lichenia...jednym słowem pomnik konserwy bardzo mi się podoba, poza tym z punktu widzenia złożonej sytuacji w BiH odnosi się do przeszłości, która dotyczy wszystkich poszkodowanych, więc chyba bardziej integruje niż rozbija; pozdrowienie z Nowej Huty, Miłosz ps. zdjęcia chwyciły mnie za serce; kiedy pierwszy raz byłem w Sarajewie, nie wiem dlaczego, nie poszedłem do centrum, a chodziłem właśnie po Twoim osiedlu...są zdjęcia spod Twojego bloku itd., już wtedy coś musiało wisieć tam w powietrzu:) uściski dla Hrasna!

Anonimowy pisze...

w takim razie chcę pomnik kota w Warszawie. u mnie na osiedlu! będę z niego dumna jak Estonczycy ze świni. moje osiedlowe babcie-kociary również. będziemy wspólnie pielęgnować rabtkę, która powinna się znaleźć obok. a za pierwowzór niech służy mój pierwszy ś.p kot Pająk (znany w pewnych kręgach). a tak na poważnie, Miłosz, ja również jestem otwarta na formę, ale chyba nie wszystko jest godne upamiętnienia za pomocą pomnika. Gdyby tak stawiać pomniki każdemu zwierzęciu...Bo skoro kot, to czemu nie pies, a chomik, kurka, orzeł itd. I wyjaśnij mi, proszę, w jaki sposób pomnik Winnetou w Plitvicach wpływa na elastyczność myślenia Chorwatów (i czy to w ogóle jest możliwe:)? Pozdrawiam serdecznie.

kry pisze...

Wracajac jeszcze do przypadku tej sarajewskiej konserwy to ten pomnik jest dla mnie smieszno-straszny, ironiczny, podszyty kpiną, ale tez trochę pokazujący dystans Bośniaków do samych siebie i do otoczenia. W pierwszej chwili bylam zniesmaczona, tak jak Ewa, ale po zastanowieniu sie chyba jestem mimo wszytsko na tak. I zdaje sie, że autorowi o to wlasnie chodzilo: http://balkansnet.org/zamir-chat-list/transfer/nss/index.html

Jest tez miedzy nim, a np. Brucem Lee roznica. "Ikar" niezaprzeczalnie jest czescia historii codziennosci BiH i dlatego wlasnie konserwa na cokole ma mimo wszystko sens. Co do Winetou i Bruce'a to juz nie jestem tego pewna, ale jesli potraktowac te inicjatywy w ramach artystycznego pobudzania spoleczenstwa, to chyba cel zostal osiagniety.

Anonimowy pisze...

pewnie, Bruce Lee i konserwa nie mają wiele wspólnego, zresztą o wiele bardziej podoba mi się pomysł z puszką, bo, jak pisze Krysia, dowodzi zdrowego dystansu Bośniaków do samych siebie i otoczenia, jest też inteligentnym pstyczkiem w nos poprawnego politycznie Zachodu, co to pomagał po to, żeby było widać, że pomaga, a nie po to, żeby pomógł; przyczyny pomników Bruce Lee, Winnetou itd. są mniej inteligentne, stawia się je w rozpaczliwym geście honorowania idoli, a że nie ma ich w pobliżu (a jeśli są to jedni traktują ich za bohaterów, podczas gdy inni za zbrodniarzy itd.) sięgają tacy mieszkańczy Czaczka np. po Samantę Fox, wierząc, że podciągnie renomę miasta, przyciągnie turystów, wyróżni Czaczak spomiędzy tysiąca beznadziejnych Czaczków w Serbii, Bruce Lee miał być symbolem porozumienia ponad podziałami, a w wyszedł groteskowo i absurdalnie, tym bardziej, że ktoś mu zakosił nunczako kilka dni po odsłonięciu pomnika (Samanta swoją drogą straciła marmurowy biust), Rocky, Winnetou przewrotnie wskazują na prowincjonalność miejsc, w których stoją, na tym tle konserwa jest wieloznacznym przemyślanym, antypolitycznym manifestem ; chciałbym, żeby Winnetou w HR był czytany inaczej niż zamierzono, właśnie jako żart, jajo i ogólny wygłup, żeby ludzie przestali podchodzić do pomników jak do świętości, żeby przestali się o nie napierdalać itd. dlatego uważam, że im więcej absurdalnych pomników, tym lepiej; kota w warszawie też bym postawił, a co! a propos pomnika psa w Krakowie: ustawiony jest w miejscu, gdzie pierwowzór codziennie chodził ze swoim panem na spacer, pewnego dnia pana przejechał samochód, a pies został na miejscu śmieci; nie ruszał się na krok; w końcu się zagłodził, nie przyjmował od ludzi nic, czekał na pana i się może doczekał w psiejsko-czarodziejskim raju; więc to nie pomnik psa Burka (sic!), tylko pomnik wierności, nie widzę w nim nic na "nie", same plusy, uściski z Bydzi, miłosz

Anonimowy pisze...

Jest pomnik psa na Polach Mokotowskich, sponsorowany przez karmę dla psów. Są pewnie i inne podobne. Problem jest tego typu, żeby poruszyć ludzi nie tylko prostotą pomysłu, która może być przewrotna ale też formą. To też rusza i może być "odleciana". Puszka, fajna, dobry pomysł, więcej takich.
Co do tej politycznej opcji, nie wiem bo strona nie jest po angielsku.
A kolejne moje pytanie, to jak się tam do was dojeżdża (pociąg w dobę?) i za ile mniej więcej (+plus ile pobyt) ??
pozdrawiam, Antoni.